Parafia Rzymskokatolicka Św. Michała Archanioła w Pawłowie k. Raciborza

Kancelaria parafialna
Czynna codziennie pół godziny po Mszy św. (oprócz sobót, niedziel i świąt).

Słowo na niedzielę

Obraz z kamery na żywo 24h

 

Ksiądz Prałat Antoni Wodarz (1879 - 1975)

ks_pralat.jpg
Ksiądz Prałat Antoni Wodarz (1879 - 1975)

Kącik wiejskiego proboszcza

Ks. Hubert Mikołajec, Opolski Gość Niedzielny nr 18 z dnia 2 maja 1999

Na ziemi raciborskiej duszpasterzowali kiedyś długowieczni patriarchowie. Jednym z nich był ks. Antoni Wodarz, proboszcz w Pawłowie. Chciałbym dziś przypomnieć postać tego kapłana, dorzucić parę kamyczków do mozaiki jego życia, gdyż już rozpoczął się 25. rok od 1 maja 1975 r., kiedy to jego parafianie, liczna rzesza kapłanów i dwóch biskupów żegnało go. Urodził się w Ligocie Bialskiej pod Prudnikiem w rodzinie wiejskiego nauczyciela. święcenia kapłańskie przyjął w roku 1905 we Wrocławiu, w gronie 65 neoprezbiterów, dla diecezji, która wtedy sięgała od Bałtyku, przez Berlin, Opole, Katowice, do Bielska i Cieszyna. Na wiosnę 1916 roku ks. Wodarz przyszedł jako proboszcz do Pawłowa. Wspominał potem: Przyjechałem pociągiem do Pietrowic Wielkich i piechotą ruszyłem przy pięknej wiosennej pogodzie w stronę powierzonej mi parafii. Kiedy najpierw zobaczyłem wieżę kościelną, a potem leżącą w dolinie cichą wioskę, powiedziałem sobie: jeśli Bóg pozwoli i parafianie nie będą mieli nic przeciwko temu, zostanę tu do końca moich dni. Nie przypuszczał wtedy, że będzie to aż prawie 60 lat.

Pierwsze lata duszpasterzowania nie były takie idylliczne jak młody proboszcz sobie wymarzył. Kończy się I wojna światowa. Bieda sprzyja konfliktom społecznym i politycznym także w spokojnych wioskach podraciborskich. Niektórzy widzieli rozkwit i dobrobyt śląska w granicach odrodzonej Polski, inni wprost przeciwnie. Zdarzały się takie paradoksy: ktoś mówił na co dzień po niemiecku i chciał do Polski, ktoś po polsku i chciał zostać w „Reichu”. Podziały szły nieraz przez rodziny. W pewne niedzielne popołudnie ks. Wodarz zaprosił świat męski swojej parafii do gospody i próbował ostudzić emocje polityczne i narodowościowe. Powiedział: rozmawiajcie, dyskutujcie, wadźcie się, ale błagam was na kolanach, nie strzelajcie do siebie! Wszyscy braćmi jesteśmy! Prędzej czy później i ty, i ty, i my wszyscy zapukamy kiedyś do bram wiecznej ojczyzny. A tam nikt nie będzie się pytał o narodowość. I rzeczywiście w Pawłowie zdaje się w czasie plebiscytu i powstań nie było żadnych mordów politycznych.

Na początku lat 30. proboszcz Pawłowski zostaje mianowany dziekanem raciborskim i urząd ten piastuje przez 40 lat (też chyba rekord). Odwiedza parafie swego dekanatu, nie tylko miejskie, ale i wiejskie, często piechotą, tak, że współbracia żartobliwie nazwali go „Landbrieftrager”. W roku 1932 Kardynał Bertram odwiedza Racibórz. Dziekan towarzysząc mu w drodze do kościoła Matki Bożej (na koronację obrazu), powiada: Eminencjo, mam parafię eucharystyczną, na około 1000 parafian kilkadziesiąt tysięcy Komunii św. w roku. A zamyślony kardynał westchnął tylko: so, so?! I na tym się skończyło, jakby go to wcale nie interesowało. A po dwóch latach ks. Wodarz otrzymuje list z Kurii Biskupiej: proszę przygotować referat na Synod Diecezjalny (1935 r.) o życiu eucharystycznym swojej parafii.

Marzec 1945 roku przynosi do cichego Pawłowa grozę wojny. Od zachodu, od Krowiarek i Gamowa wkracza Armia Czerwona. Pierwsze słowa zwycięskiej armii, jakie usłyszał proboszcz to: Ruki w wierch, dawaj czasy! Armia komunistyczna na tyle była też szkolona „teologicznie”, iż wiedziała, że u „popa” muszą też być flaszki, musi być wino mszalne. Biada mu, gdyby nic nie znaleźli! W następnych dniach wieś zostaje ogołocona ze wszystkiego. Szerzą się zarazy, głód i choroby. W tym tragicznym 1945 roku ponad sto razy musi proboszcz odprowadzić kogoś na cmentarz. Również on zachorował ciężko na tyfus. Wezwany lekarz powiada do siostry księdza: nie ma wiele nadziei, gdyby ksiądz był młodszy, wtedy może byłaby jakaś nadzieja. Wspominał potem ks. Wodarz: prze-trwałem, a po latach stałem nad grobem tego doktora.

Lata lecą! Ksiądz Wodarz, uhonorowany tytułem prałata, mając 89 lat - ciągle na stanowisku proboszcza i dziekana. Oto wspomnienie któregoś z księży opolskich: W pewną niedzielę wybraliśmy się z biskupem Wyciskiem (krewny ks. Wodarza) do Pawłowa, aby może namówić prałata na zasłużoną emeryturę, bo czy można jeszcze w tym wieku skutecznie duszpasterzować? Czy 90-letni człowiek może jeszcze znaleźć wspólny język z młodym pokoleniem? Prawie kończyły się Nieszpory niedzielne. Z kościoła wylewa się tłum ludzi, także mężczyźni i młodzieńcy. I biskup westchnął: jak tu przekonywać „Onkla” po takim widoku, by zrobił miejsce dla młodszego księdza?

Ks. Wodarz do ostatnich dni swego życia był zawsze wesoły, uśmiechnięty i dowcipny. Takie osobiste wspomnienie: Byłem z nim kiedyś zaproszony na jakiś okrągły „Geburtstag”. Lubił mocną kawę. Gospodyni domu wiedząc o tym, chce mu nalać kolejną filiżankę. A on, zasłaniając dłonią filiżankę powiada: nie, dziękuję, więcej jak siedem filiżanek nie wypijam! Jej spontanicznie się wyrwało: ależ Księże Prałacie, to dopiero trzecia! A Prałat filuternie się uśmiechnął i powiada na cały głos do mnie: widzisz, uważaj, bo tu liczą!

W ostatnich miesiącach życia, kiedy nogi coraz bardziej słabły, nie przychodził już do kościoła, celebrował Mszę św. na probostwie. Ten, który kiedyś piechotą oblatywał cały powiat, nie chciał swej słabości okazać przed parafianami. Zbliżał się jubileusz 70-lecia jego kapłaństwa. Martwił się nieraz, jak to będzie. Biskup Wycisk przy kolejnych odwiedzinach, próbował go przekonać: Będziesz musiał jednak przyjść do kościoła, pokazać się parafii. A on stanowczo powiedział: nie, nie będę musiał! I rzeczywiście, nie musiał, bo na kilka tygodni przed jubileuszem odszedł do wieczności. Ks. Chudoba, znany misjonarz ludowy, który często gościł w Pawłowie, cytował kiedyś słowa jakiegoś parafianina pawłowskiego: „Nasz faroż mało bierom, a zawsze są freundlich!”. Czy to nie jest wspaniała opinia o kapłanie, który prawie sto lat wytrzymał na tym świecie?

Wierny Panu Jezusowi każdego dnia

Ks. Prałat Jan Szywalski, proboszcz parafii Krzyża św. w Raciborzu – Studziennej („Ave Crux”, Dwutygodnik Parafii świętego Krzyża, Nr 262, 28.07 – 24.08.2008)

Wśród  dawnych  proboszczów  dekanatu raciborskiego, których miałem szczęście poznać i zanim odeszli do wieczności, najstarszym i bardzo czcigodnym był przeszło dziewięćdziesiocioletni ks. Prałat Antoni Wodarz, proboszcz z Pawłowa. Był przyjacielem ks. Melzera – razem byli wikarymi w Zabrzu – Zaborzu – razem znaleźli się na ziemi raciborskiej.   Obydwaj dożyli sędziwego wieku.
Ks. Wodarz znany był z gościnności. Radował się szczerze z każdego przybysza, prowadził do swego pokoju, posadził na wytartej starej kanapie i opowiadał anegdoty czy wspomnienia swego długiego życia. Kiedyś mowa była o Mszy św.; mówiliśmy o uczestnictwie w niej ludzi w niedziele czy w tygodniu i zapamiętałem sobie, co mówił o sobie:
„Przez całe me życie byłem codziennie na Mszy św., no niejako małe dziecko, albo gdy chorowałem, ale chory byłem bardzo rzadko. Mój ojciec był organistą i trzeba mu było deptać organy. Wtedy nie motor napędzał powietrze, ale nogami trzeba było nadmuchać miech przy organach. Byłem więc kalikantem, chodziłem codziennie z ojcem na chór, a po Mszy św. biegłem do szkoły. Potem zostałem studentem teologii we Wrocławiu i obowiązkiem był codzienny udział we Mszy św. Po święceniach, już jako ksiądz, nie pamiętam dnia bez odprawy”.
Tych Mszy św. musiało być bardzo dużo, dożył bowiem złotego, diamentowego i żelaznego jubileuszu kapłaństwa. Jakie życie, taka śmierć. Gdy miał 97 lat życia i miał pozwolenie na odprawienie Mszy św. w domu, w pewien poranek niedzielny ubierał się do Mszy św., poczuł się słabo, usiadł na fotelu i… umarł. Na biurku leżała lista gości, których chciał zaprosić na 70 lecie kapłaństwa, które miał wkrótce obchodzić.
 

powrót

W serwisie stosujemy pliki cookies. Korzystanie z witryny bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zamieszczane w Państwa urządzeniu końcowym. Możecie Państwo dokonać w każdym czasie zmiany ustawień dotyczących cookies. Więcej informacji w polityce prywatności.

×